W sprawach frankowych często opinie biegłych są kluczowe. Już teraz sporządzanie ich trwa nawet do 6 miesięcy, a ten czas wciąż się wydłuża. Jeśli po ostatnim wyroku TSUE przybędzie pozwów, liczba biegłych może być niewystarczająca. Dodatkowo niskie stawki i opóźnienia w płatnościach zniechęcają do przyjmowania zleceń. Sądy uspokajają jednak, że opiniodawców nie zabraknie i będą posiłkować się nimi spoza właściwości miejscowej. Eksperci z kolei ostrzegają, że realnym zagrożeniem jest wydłużenie czasu trwania postępowań, a ewentualne powoływanie osób bez doświadczenia może wpłynąć na jakość ekspertyz.
Rozstrzygające opinie
W pozwach o zapłatę powód zobowiązany jest podać wartość przedmiotu sporu, czyli dokładną kwotę roszczenia, której dochodzi od banku. Może ona wynikać z nieważności umowy lub z wyeliminowania z niej postanowień dot. waloryzacji kredytu do franka szwajcarskiego i dotyczyć wyliczenia nadpłaty z powodu bezskuteczności klauzul indeksacyjnych lub denominacyjnych.
– Bardzo często strony podnoszą w pozwach konieczność ustalenia całkowitego kosztu kredytu i rzeczywistej rocznej stopy procentowej. Wnoszą o opisanie obiegu środków finansowych, jakie towarzyszyły udzieleniu kredytu indeksowanego czy denominowanego do CHF. Niejednokrotnie wymagane jest też przedstawienie czynników wpływających na zmiany kursów walut oraz na wysokość spreadu stosowanego przez rynek walutowy – mówi Krzysztof Michrowski, wpisany na listę biegłych sądowych z dziedziny bankowości i inżynierii finansowej przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Ponadto w niektórych przypadkach trzeba ustalić, czy np. zawarte przez pozwany bank transakcje na instrumentach pochodnych mogły służyć finansowaniu kredytu waloryzowanego do CHF. Do przeprowadzenia tego typu analiz konieczne jest posiadanie specjalistycznej wiedzy z zakresu bankowości, finansów oraz matematyki finansowej. W tym celu należy powołać biegłego sądowego.
– Oczywiście sprawy mogą toczyć się bez opinii biegłych. Sądy zlecają sporządzenie ich, gdy same uznają to za niezbędne do rzetelnego podejmowania decyzji. Wyniki ekspertyz są dla nich merytorycznym wsparciem przy wydawaniu orzeczeń – wyjaśnia Mariusz Śliwiński, wpisany na listę biegłych sądowych przy Sądzie Okręgowym w Poznaniu oraz przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Czas to nie pieniądz
Jak podkreśla Krzysztof Michrowski, proces tworzenia opinii jest bardzo skomplikowany i czasochłonny. Samo wyliczenie wartości przedmiotu sporu dla wprawionego biegłego, dysponującego stworzonymi przez siebie arkuszami kalkulacyjnymi, trwa około tygodnia. W bardziej skomplikowanych przypadkach dotyczących funkcjonowania rynku walutowego i roli banku jako jego uczestnika, może zająć nawet dwa miesiące.
– Do pracy biegłego należy zapoznanie się z aktami sprawy. W przypadku kredytów CHF to może być od 2 do 10 tomów, z których każdy jest dzielony na 200 kart. Na podstawie tych dokumentów należy udzielić jak najbardziej obiektywnych odpowiedzi na pytania zadane przez sąd. Często trzeba też przeprowadzić wiele bardzo szczegółowych obliczeń, np. z pomocą arkusza kalkulacyjnego. Przygotowanie opinii zajmuje od 50 do nawet 150 godz. Przeciętnie trwa ok. 100 godzin – zaznacza Mariusz Śliwiński.
Natomiast Krzysztof Michrowski informuje, że obecnie postępowanie sądowe w sprawie kredytu frankowego może trwać od ok. 2 do 3 lat. Biegli z zakresu bankowości, których jest w Polsce relatywnie niewielu, otrzymują wciąż nowe zlecenia opracowania opinii, a czas na ich sporządzenie wynosi nawet do 6 miesięcy. Ekspertów zniechęca relatywnie niskie wynagrodzenie w stosunku do specjalizacji i zakresu podejmowanych czynności. Można zatem przewidywać, że po głośnym wyroku TSUE, który daje frankowiczom pewnego rodzaju nadzieję, liczba biegłych zajmujących się tego typu sprawami okaże się niewystarczająca.
– Już teraz sądy są bardzo mocno obciążone liczbą opinii do sporządzenia. Stawki za ich wydawanie nie są podnoszone od wielu lat. Do tego trzeba dodać, że często występują znaczące opóźnienia w płatnościach. Bywa, że biegły czeka nawet ponad pół roku na swoje wynagrodzenie, a wcześniej musi opłacić podatki. Jest to mocno zniechęcające do tego typu pracy. Trudno godnie z niej żyć i tylko na niej się koncentrować. Dla wysokiej klasy specjalistów często pozostaje ona pewnego rodzajem misji społecznej – przyznaje Mariusz Śliwiński.
Wystarczające zasoby?
Na listach, które prowadzą prezesi sądów okręgowych, biegłych legitymujących się specjalizacją z zakresu finansów jest ok. 900, z rachunkowości – blisko 1000, zaś z dziedziny bankowości – w przybliżeniu 200. Występują różnice w liczbie ww. ekspertów ustanowionych przy poszczególnych sądach. Jak podaje Ministerstwo Sprawiedliwości, do wydania opinii sąd może powołać osobę, która posiada wiadomości specjalne, istotne dla jej rozstrzygnięcia, zatem nie tylko osobę pełniącą funkcję biegłego sądowego.
– Na liście biegłych z dziedziny finansów i bankowości Sądu Okręgowego w Łodzi figuruje dziewięć osób. Nic nie wskazuje na to, aby ich liczba była niewystarczająca. W zależności od sytuacji sąd może też zlecić wykonanie opinii ekspertowi z innego sądu okręgowego lub powołać biegłego ad hoc – stwierdza SSO Monika Pawłowska-Radzimierska, tamtejszy rzecznik prasowy ds. cywilnych.
Z kolei sędzia Marcin Kołakowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, uważa, że liczba biegłych z zakresu finansów i bankowości, wpisanych na listy prezesów sądów okręgowych nie stanowi problemu. W przypadku znacznego wzrostu tego typu spraw można zwracać się do innych specjalistów, np. biegłych rewidentów czy profesorów wyższych uczelni ekonomicznych.
– Z moich obserwacji wynika, iż kolejki w sądach już teraz są duże i cały czas rosną. To, że ktoś jest wpisany na listę biegłych w jednym czy w drugim sądzie lub pracuje na uczelni, wcale nie oznacza, że będzie chciał się zająć tego typu sprawami i ma ku temu wystarczające kompetencje. Być może w przyszłości będzie potrzebne rozwiązanie systemowe tego problemu – zauważa Mariusz Śliwiński.
Brak ryzyka?
Zdaniem Tomasza Buczka, Sekretarza Generalnego Polskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców i Biegłych Sądowych, nie powinniśmy ulegać panice, że zabraknie specjalistów. Wyrok w sprawie tzw. frankowiczów uprościł procedury przeliczenia kredytów. Oznacza to, że nie są potrzebni wyłącznie biegli z zakresu prawa bankowego. Sądy mogą posiłkować się opiniami innych ekspertów, np. z dziedziny rachunkowości, finansów czy ekonomii, jak również mają możliwość korzystania z instytutów, które są uprawnione do wydawania opinii. Ważne jest to, aby wybrany człowiek bądź podmiot mógł prawidłowo wykonać ekspertyzę i dostarczyć dowody w sprawie. Jednak nie wszyscy biegli podzielą to zdanie.
– W mojej opinii, biegły powinien specjalizować się w bankowości i finansach lub w rachunkowości bankowej i matematyce finansowej. Ponadto bardzo przydatne jest doświadczenie stricte bankowe. Istotna jest znajomość produktów kredytowych, w tym jego składowych parametrów. Nie każdy ekspert posiada takie doświadczenie, a źle napisaną opinię bardzo łatwo jest podważyć. Pozwów kredytowych przybywa, a liczba biegłych jest ograniczona. To może znacznie wydłużyć czas trwania procesu sądowego, a powoływanie osób bez doświadczenia i specjalistycznej wiedzy niewątpliwie wpłynie na jakość przygotowywanych opinii – ostrzega Krzysztof Michrowski.
Według sędzi Sylwii Urbańskiej, rzecznika prasowego ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Warszawie, w razie znaczącego wzrostu wpływu spraw rzeczywiście istnieje ryzyko, że liczba biegłych będzie niewystarczająca. Obecnie trudno przewidzieć, ilu ich może brakować np. za kilka miesięcy. Zależeć to będzie od tego, jak wiele pozwów dotyczących kredytów indeksowanych czy denominowanych do franka szwajcarskiego wpłynie do sądów. Znaczenie będzie miało też to, czy w danej sprawie w ogóle będzie dopuszczany dowód z opinii biegłego. Dotychczas nie w każdym tego typu przypadku występował.
Źródło: MondayNews
foto:archiwum