Stało się to, na co czekaliśmy już od pewnego czasu – cena złota przekroczyła magiczną barierę 2 000 USD za uncję, dobijając do 2030 USD. Realizuje się scenariusz, który zapowiadali chociażby analitycy Goldman Sachs czy Bank of America. Czy mogą już odłożyć ołówki i zeszyty?
Przypomnijmy – jeszcze w czerwcu Goldman Sachs podniósł swoje prognozy dla złota z 1 800 USD na 2 000 USD w ciągu 12 miesięcy. W lipcu, kiedy cena złota przekroczyła poziom 1 900 USD, prognozy zostały zaktualizowane po raz kolejny – tym razem do 2 300 USD w ciągu roku.
W długim terminie przyczyną takiego stanu rzeczy jest wzrost popytu na złoto, który ściśle wiąże się z sytuacją na świecie – konkretnie pandemią COVID-19 i jej wpływem na gospodarki, a także z działaniami podejmowanymi przez banki centralne, w szczególności amerykański FED.
Na wczorajszy skok ceny wpłynęło kilka czynników: wzrost ceny grudniowych kontraktów terminowych, trwające w amerykańskim kongresie rozmowy na temat dalszych kroków w walce z efektami pandemii, a także wybuch w Bejrucie, który w pierwszych chwilach wywołał duży niepokój i wzrost cen surowców – głównie ropy i metali szlachetnych.
Wczoraj w wybrzeże Karoliny Północnej uderzył potężny huragan Izajasz, który stanowi dodatkowy problem dla Amerykanów. Ogromne zniszczenia w połączeniu z i tak już trudną sytuacją pandemiczna i gospodarczą, z pewnością nie będą pomocne w tej sytuacji.
Obecnie jest mało prawdopodobne, aby cena złota zatrzymała się na 2 000 USD. Kryzys związany z pandemią COVID-19 jeszcze nie dobiegł końca, a gospodarka amerykańska właśnie doświadczyła jednego z największych szoków w historii – amerykańska gospodarka skurczyła się o 9,5 proc. r/r. Należy także pamiętać, że jeżeli uwzględnimy inflację, czyli spadek realnej wartości dolara, obecna cena złota wciąż jeszcze nie jest historycznym maksimum.
Michał Tekliński, ekspert Grupy Goldenmark
Źródło: Goldenmark
Foto: Unsplash / Sharon McCutcheon