Trwa kolejna fala upałów. Z dotychczasowych doświadczeń i prognoz wynika, że są one i będą w naszym kraju coraz częstsze. Ich skutki odczuwa większość przedsiębiorców. Wysokie temperatury przynoszą biznesowi więcej strat niż korzyści. Jak można zabezpieczyć się na wypadek ich skutków? – o tym pisze dziennik „Puls Biznesu”.
Kto straci, kto zyska
— Cieszą się co prawda producenci lodów, napojów, klimatyzatorów, kremów z filtrem i przedsiębiorcy oferujący usługi turystyczne, bo w czasie upałów rośnie im sprzedaż. Ale to wszystko nie równoważy strat, które pociągają za sobą wysokie temperatury jeśli chodzi o większość firm działających w Polsce — mówi „Pulsowi Biznesu” Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Zwraca uwagę, że większość firm w czasie utrzymywania się wysokich temperatur zmaga się z wysokimi kosztami energii.
— Radykalnie wysokie temperatury negatywnie wpływają w zasadzie na wszystkie przedsiębiorstwa. Podstawowym problemem jest istotny spadek wydajności pracowników. Dodatkowo rosną koszty utrzymania pomieszczeń biurowych, w szczególności prądu wykorzystywanego przez klimatyzatory oraz lodówki — zgadza się z nim Jakub Bińkowski, sekretarz departamentu prawa i legislacji w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Ponadto przedsiębiorcy zajmujący się wytwarzaniem produktów szybko zbywalnych, wrażliwych na wyższe temperatury, muszą liczyć się z możliwością strat dotyczących towaru.
— Jego część może się popsuć, zanim zostanie sprzedana — zwraca uwagę Łukasz Zoń, prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych (SPBUiR). Osobną grupą są rolnicy. W ich przypadku efektem upałów i często towarzyszącej im suszy może być brak produkcji.
— Ocieplenie wpływa na szybsze dojrzewanie zbóż, kukurydzy i owoców. Utrzymująca się susza powoduje również spadek produkcji rolnej, co z kolei wpływa na wzrost cen dla konsumentów. W tym roku brak opadów i wysokie temperatury przyspieszyły też zbiory jagód i truskawek — tłumaczy Tomasz Brzozowski, dyrektor koordynator ds. ubezpieczeń sektora rolno-spożywczego w firmie brokerskiej EIB.
Dodaje, że w związku z tym przedsiębiorcy musieli wcześniej ponieść koszty związane ze zbiorami. Co więcej, przyspieszone dojrzewanie i wysokie temperaturypowodują wydłużenie okresu, w którym zebrane plony będą przechowywane. A to oznacza większe koszty magazynowania.
Ryzyko suszy
Generalnie istnieje możliwość ubezpieczenia się na wypadek suszy. Takie polisy są zwykle oferowane jako rozszerzenie polis od gradu, ognia czy przymrozków. Ale w tym roku ich zakup nie jest już możliwy.
— Większość towarzystw, które oferowały ubezpieczenie tego ryzyka, zakończyła sprzedaż z końcem kwietnia tego roku — mówi Łukasz Karski, główny broker w Willis Towers Watson.
Grono oferentów ubezpieczeń na wypadek suszy jest wąskie.
— Można przyjąć, że są to ci sami ubezpieczyciele, którzy oferują polisy upraw, czyli PZU, TUW TUW, TUW Concordia i TUW Pocztowy — mówi Łukasz Karski.
Dodaje, że jeszcze kilka lat temu od suszy w ogóle nie można było sie ubezpieczyć. Od ubiegłego roku takie polisy są dotowane i można zaobserwować nieco większą otwartość ubezpieczycieli na obejmowanie ochroną ryzyka suszy, ale wciąż jest ono postrzegane jako trudne. Tomasz Brzozowski zwraca uwagę, że w tym roku wysokie temperatury pojawiły się dość wcześnie. Nawet wtedy, gdy polisy na wypadek ryzyka suszy były jeszcze dostępne, ich ceny do atrakcyjnych nie należały.
— Wynosiły one minimum kilkaset złotych za hektar lub kilkanaście procent sumy ubezpieczenia. Również zakres ubezpieczenia nie był dla większości zainteresowanych zadowalający. Udział w szkodzie producenta rolnego wynosił często aż 30 proc. — mówi Tomasz Brzozowski.
Pomimo tych ograniczeń zainteresowanie polisami od suszy stale rośnie. Jednak — z powodu wysokiej składki — na ich zakup decyduje się znikoma liczba producentów rolnych.
— W sytuacjach krytycznych i klęski żywiołowej większość producentów rolnych nadal liczy przede wszystkim na pomoc publiczną — mówi Tomasz Brzozowski.
Jego zdaniem interesującym dla producentów rolnych rozwiązaniem mogą okazać się popularne na Zachodzie tzw. fundusze wzajemności. Ich utworzenie wymaga mniejszych nakładów finansowych, a oferują one lokalnym grupom producentów ochronę ubezpieczeniową dla trudnego ryzyka.
Opcja ubezpieczeniowa
Innym rozwiązaniem są tzw. derywaty pogodowe.
— To zazwyczaj krótkoterminowe — tygodniowe, miesięczne bądź sezonowe kontrakty dające możliwość zarządzania niekatastroficznym ryzykiem pogodowym. Ich zadaniem jest zabezpieczenie ewentualności niższego zysku ze względu na różne czynniki pogodowe, takie jak deszcz, zachmurzenie, wiatr, a także temperatura — mówi Łukasz Zoń.
Za pomocą tego rozwiązania można ubezpieczyć się np. od zbyt dużej liczby dni, w których temperatura przekroczy określoną wysokość. Przedsiębiorca wspólnie z ubezpieczycielem ustalają minimalne wartości czynników pogodowych konieczne do osiągnięcia średniego zysku. Następnie wyliczane są odpowiadające im indeksy obrazujące ewentualne straty w przychodzie w zależności od odchyleń.
— Jeżeli okaże się, że przedsiębiorca w okresie obowiązywania kontraktu nie osiągnął założonego zysku z powodu zbyt wysokich temperatur, wypłacana jest mu rekompensata — tłumaczy Łukasz Zoń.
Jak może wyglądać to w praktyce? Przedsiębiorca zauważa, że gdy temperatura na zewnątrz przekracza 30 stopni, zainteresowanie jego usługą drastycznie maleje. W związku z tym kupuje derywat pogodowy obejmujący lipiec i sierpień. Kontrakt zapewnia mu wypłatę rekompensaty o określonej wartości za każdy dzień, w którym średnia temperatura dzienna przekraczała 30 stopni.
— To rozwiązanie przypomina konstrukcją opcje finansowe. Jego ostateczny kształt zależy od potrzeb i oczekiwań podmiotu poszukującego ochrony, jednak sprowadza się zwykle do ustalenia pewnego poziomu temperatury, powyżej którego przedsiębiorstwo zaczyna odczuwać istotny wpływ upałów na działalność. Ubezpieczyciel zazwyczaj nie bada rozmiaru faktycznej szkody, lecz z góry zgadza się na wypłatę pewnego stałego świadczenia za każdy stopień powyżej ustalonej wcześniej wartości granicznej — dodaje Marcin Zimowski, dyrektor biura Marsh w Poznaniu.
Przy tym może to być rozwiązanie bezkosztowe — w takim przypadku firma otrzyma wypłatę, gdy warunki będą dla niej niekorzystne, ale odda nadwyżki, jeżeli osiągnie korzyści z powodu sprzyjających warunków atmosferycznych.
— Równie dobrze koszt derywatu pogodowego może konsumować kilka albo nawet kilkanaście procent ustalonego limitu odszkodowawczego — mówi Marcin Zimowski.
I dodaje, że w Polsce brakuje ubezpieczycieli oferujących tego typu rozwiązania — aby z nich skorzystać, trzeba odwołać się do rynków międzynarodowych.
— Chociaż podobne możliwości pojawiły się już w latach 90., to do dzisiaj nie zdobyły popularności w takim stopniu, jak tradycyjne ubezpieczenia, a w Polsce nie rozwinęły się w zasadzie wcale — mówi Marcin Zimowski.
Dodaje, że wysokie temperatury mogą powodować również pożary skutkujące utratą majątku albo awarie maszyn i urządzeń spowodowane ich przegrzaniem. Ale to są szkody, które stosunkowo łatwo ubezpieczyć.
— Wykorzystuje się do tego klasyczne produkty ubezpieczeniowe, takie jak ubezpieczenie od ognia i innych zdarzeń losowych, mienia od wszelkiego ryzyka czy polisę od awarii i uszkodzeń — mówi Marcin Zimowski.
Źródło: „Puls Biznesu”
foto: archiwum