Ograniczenie handlu w niedzielę zostało zapoczątkowane w 2018 roku, jednak najbardziej odczuwalny będzie ostatni etap zmian, który planowany jest na styczeń 2020 r. Wtedy sklepy będą zamknięte w niemal każdą niedzielę. Jednak kwestia niedziel niehandlowych jest wciąż dyskusyjna dla części społeczeństwa. Doskonale ilustruje to badanie zrealizowane przez SW Research. Okazało się, że 85 proc. ankietowanych zapytanych o to na jakich zasadach pracownicy jednak mogliby pracować w niedzielę, wskazało jakąś formę gratyfikacji. Ponad połowa (53,5 proc.) badanych uważa, że pracownicy powinni mieć w niedzielę wyższą stawkę godzinową (150% normalnej stawki). Drugi najczęściej wskazywany pomysł (16 proc. odpowiedzi) to wyższy przelicznik godzinowy za pracę (1 godzina liczona jako 1,5 godziny). Prawie tyle samo, bo 15,3 proc. ankietowanych postuluje jeden gwarantowany dzień wolny w tygodniu w zamian za każdą przepracowaną niedzielę.
W ramach badania prowadzone były wywiady, w których wypowiedzieli się studenci i emeryci, pracujący w różnym wymiarze godzin w handlu lub ochronie, przychodzący do pracy wyłącznie lub również w weekendy. Jakie są ich spostrzeżenia?
Młodzi pracujący w weekendy
Uczniowie i studenci dzienni, którzy w weekendy dorabiali sobie w galeriach handlowych, nie mają często czasu, aby pracować w inne dni tygodnia: – Koleżanka sama się zwolniła, ponieważ miała do wyrobienia 80 lub 60 godzin w miesiącu i nie miała jak. Bo studiujemy tak, że kończymy zajęcia i nie za bardzo mamy czas na swoje życie prywatne. Nawet na to, żeby pójść do domu, położyć się do łóżka i odpocząć – mówi Ola. Młodzi ludzie, którzy chcą zaoszczędzić, np. na wymarzony komputer, telefon czy wakacje lub też mieszkają jeszcze z rodzicami i chcą po prostu dołożyć się do domowego budżetu liczą straty finansowe: – Ja też na tym cierpię, bo dużo prywatnych pieniędzy, które mogłem sobie odłożyć na cokolwiek, to ich nie mam. Patrząc przyszłościowo: na samochód, wakacje. To zawsze 600 zł miesięcznie, czyli licząc 3 niedziele – no to jest mniej o 450 zł. W skali roku to jest bardzo dużo, to już jest kwota prawie 5,5 tys. – opowiada Arek. Niekiedy skutki rezygnacji z pracy w niedzielę są jednak bardziej dotkliwe: Mam też takiego jednego znajomego, który na tym bardzo ucierpiał i musiał składać papiery o stypendium socjalne, żeby to jakoś nadgonić – dodaje Tomek. Są też osoby, które na skutek obniżenia zarobków zmuszone były do zrezygnowania ze studiów zamiejscowych i powrotu do domu rodzinnego oraz studiowania na pobliskiej, mniej renomowanej uczelni.
Jak odnaleźć się w nowej sytuacji?
W sytuacji, gdy pozostała tylko jedna pracująca niedziela w miesiącu, osoby chcące zająć czymś czas i dorobić sobie dodatkowe pieniądze, musiały poszukać sobie nowych zajęć. – Moja dziewczyna nauczyła się robić hybrydy, kupiła sobie lampę. Nie było jeszcze takiej niedzieli od gdzieś pół roku, żeby nie miała przynajmniej 2 klientek, które przychodzą. Najczęściej są to koleżanki, później z rekomendacji – mówi Arek. Młodzi ludzie ratują się też udzielaniem korepetycji, które charakteryzuje jednak większa nieregularność: – Na początku była złość. Że jest to ograniczenie. I że sam sobie [do tej pory – przyp.] rozplanowywałem, jak to będzie wyglądać. A jak teraz rozplanowałem sobie, to średnio ciekawie to dla mnie wyglądało. Później się jakoś to porozkładało, znalazłem inne zajęcia dorywcze, np. korepetycje. I tak też czasami się zdarza, że w niedziele daję korepetycje – mówi Tomek. Jednak nie wszyscy potrafili sobie przeorganizować plany: – Nic nie robię w niedzielę. Na studiach nadganiam jakieś rzeczy. Jeśli pracuję w sobotę, to wyjechać na samą niedzielę jest średnio. Można, wiadomo, ale jeśli mam do domu 300 km, to już nie zdążę [w ciągu 1 dnia – przyp.] – mówi Arek.
Starsi chętnie popracują za wyższą stawkę
Osoby starsze jako motywację do pracy w niedzielę wskazywały natomiast wyższą stawkę jaką otrzymywały za ten dzień. Najłatwiej było im zdobyć właśnie pracę w handlu, ponieważ bardzo często nie lubią bądź nie czują się już na siłach, by podjąć pracę np. w gastronomii. W sytuacji, gdy większość niedziel została objęta zakazem handlu, emeryci nie mogą zrekompensować sobie utraconych dochodów. – Straciłem możliwość zarobku, a nie zyskałem nic. Ja przecież chciałem pracować, o to chodzi. W niedziele najlepiej można było zarobić, na przykład godzina była płatna 200-300% w stosunku do normalnego dnia. Także ja na tym straciłem. Teraz w tych czasach niby wszystko idzie do przodu, a tu zauważam takie uwstecznianie się, jakbyśmy się cofnęli cywilizacyjnie, przez taki zakaz, to niezrozumiałe dla mnie – mówi pan Andrzej. W sytuacji zmniejszonych dochodów łatwo też wpaść w pułapkę zadłużenia, co pokazuje historia jednej seniorki: – Pewnie większość z nas ma jakieś karty debetowe. Ja mam taką kartę odnawialną. Nie muszę jej w ciągu miesiąc spłacać. Wzięłam sobie taką kartę i jak mi brakuje z pensji… Wcześniej też ją miałam, ale rzadziej korzystałam. O niebo rzadziej. Musiałam sobie teraz zwiększyć kwotę, którą mogę sobie wybrać – mówi pani Halina.
Kontakt z ludźmi jako towar deficytowy
Przejście na emeryturę często powoduje depresję, na którą cierpi według różnych statystyk pomiędzy 15-30% seniorów w Polsce . Warto też zauważyć, że duży odsetek osób starszych mieszka samotnie lub ze współmałżonkiem w podobnym wieku. Potrzebują oni kontaktów z innymi, często tęsknią za swoimi dziećmi i wnukami, z którymi widują się stosunkowo rzadko. Dodatkowa praca w weekendy to dla części emerytów okazja do wyjścia z domu i kontaktu z ludźmi, który jest bardzo ważny dla ich ogólnego dobrostanu: – Mnie tak naprawdę to brakowało chyba kontaktu z ludźmi tak na co dzień. Ja byłam przyzwyczajona do tego – w biurze podróży to wiadomo, potem w banku też, bo pracowałam na froncie. I teraz była taka możliwość wyjścia w sobotę, niedzielę [do pracy – przyp.] – mówi pani Danuta. Problem ten jest szczególnie dotkliwy w małych miejscowościach, gdzie oferta spędzania czasu wolnego jest ograniczona: – To był taki mały sklepik. Na wsiach są takie małe, ogólne, spożywczo-przemysłowe. Klienci ciągle ci sami, których polubiłam, których przecież już tam znałam, bo tam długo pracowałam. Zresztą miło to wspominam po prostu. Byłoby miło wciąż tam pracować… – mówi pani Halina. Emeryci często mają jeszcze siłę i energię, ale nie wiedzą, jak je spożytkować: – Lubię kontakt z ludźmi, ekspozycję towaru. W ogóle lubię pracować, wcześniej pracowałam w barze, to też by mi odpowiadało. Ja lubię właśnie kontakt z ludźmi. Kiedyś pracowałam w biurze, to było 8 godzin za biurkiem. Makabra. Ja mówię, że chyba się urodziłam po to, żeby w handlu pracować – mówi pani Ewa.
Czemu inni mogą pracować, a ja nie?
Część studentów i emerytów pracujących w handlu zastanawiała się też, dlaczego zmiany dotyczą tylko ich branży: – Według mnie nie powinno być czegoś takiego, że jedni mają wolne, a drudzy nie. Nie wiem, dlaczego handel jest wyróżniony. Rozumiem, że to jeden sektor. Ale są inne sektory. Jakbyśmy zatrzymali produkcję czegoś na jeden dzień, to wydaje mi się, że to też spowodowałoby jakieś straty – mówi Arek. Niektórzy badani zwracali też uwagę na fakt, że wybierając pracę w handlu, świadomie godzili się na pracę w niedzielę: – Są zawody, które od zawsze pracowały: szpital działa, pogotowie działa, SOR-y działają, tramwaje jeżdżą, autobusy, pociągi jeżdżą, stacje benzynowe, kasjerki, gastronomia pracuje. Wydaje mi się, że osoby, które pracują w tych zawodach, liczą się z tym, że pracują w święta, że pracują na nocne zmiany, na zmiany popołudniowe. Tak samo osoby, które zdecydowały się na pracę w handlu, liczą się z tym, że będą pracowały – podkreśla pani Danuta.
Warto też dodać, że część badanych przyznało, iż kiedyś praca w niedziele sprawiała im po prostu przyjemność. Klienci zazwyczaj byli uśmiechnięci, zrelaksowani, mili, nie spieszyli się, chętnie kupowali i rzadziej się irytowali. Obecnie najwięcej osób przychodzi na zakupy w piątki i soboty, ale nie jest już tak miło – ludzie się spieszą, często bywają nieuprzejmi, zarówno w stosunku do siebie nawzajem, jak i do obsługi. Część studentów i emerytów badanych przez Danae przyznawało, że odczuwa złość i rozgoryczenie zaistniałą sytuacją – utracili ważne dla siebie dochody oraz możliwość wykonywania pracy. Tym samym zdecydowano o istotnej części ich życia bez ich udziału i wbrew ich woli.
Przedstawione wyniki dotyczą badań ilościowych, które obejmowały 2 pytania, jak również 13 wywiadów jakościowych. Łącznie w ramach diagnozy społecznej zadanych zostało 7 pytań na reprezentatywnej próbie 1 000 dorosłych Polaków stanowiących podstawę do analizy ilościowej oraz przeprowadzonych było 60 narracji/opinii zróżnicowanych pod kątem światopoglądowym, stylu życia oraz wielkości miejscowości.