Wydawany przez bank centralny cyfrowy odpowiednik gotówki pojawi się na rynku lada moment. Z badania Banku Rozliczeń Międzynarodowych wynika, że w najbliższych trzech latach taki ruch zapowiadają instytucje odpowiadające za emisję pieniądza w krajach, gdzie mieszka łącznie jedna piąta światowej populacji.
Bank Rozliczeń Międzynarodowych przeprowadził kolejną edycję badania wśród banków centralnych, pytając się o status prac nad oficjalnym cyfrowym pieniądzem. BRM chciał dowiedzieć się, jak postępują analizy dotyczące trzech typów tzw. CBDC (Central Bank Digital Currency, cyfrowa waluta banku centralnego): opartych na rachunku i dostępnych dla każdego, opartych na cyfrowych tokenach i dostępnych dla wszystkich podmiotów oraz opartych na tokenach i przeznaczonych do rozliczeń hurtowych.
W 2018 r. 70 proc. spośród 63 przebadanych banków centralnych twierdziło, że zaangażowało się w jakikolwiek sposób w prace nad cyfrowym pieniądzem. W najnowszej edycji badania odsetek ten wzrósł do 80 proc. Połowa banków interesuje się zarówno cyfrowym pieniądzem „detalicznym”, jak i przeznaczonym do rozliczeń wielkokwotowych.
W raporcie Banku Rozliczeń Międzynarodowych zwrócono uwagę, że znacznie bardziej zmotywowane w badaniach nad cyfrowym pieniądzem są banki z krajów rozwijających się. Wiąże się z nim nadzieje m.in. na zwiększenie dostępności usług finansowych oraz stabilności systemu płatniczego.W najnowszej edycji badania zapytano dodatkowo o analizy dotyczące prywatnych cyfrowych tokenów i tzw. stablecoins. Warto przypomnieć, że w międzyczasie światło dzienne ujrzały m.in. plany projektu Libra (cyfrowej waluty tworzonej przez konsorcjum pod wodzą Facebooka). 58 proc. badanych banków centralnych wskazuje, że próbuje oceniać wpływ nowego zjawiska na stabilność systemu finansowego. Problem ignorują na razie banki z krajów rozwijających się, a zwłaszcza te angażujące się w rozwój własnego cyfrowego pieniądza.
Wśród banków centralnych biorących udział w badaniu BRM nie znalazł się Narodowy Bank Polski.
foto: archiwum